Skip to main content
Tag

trekking

Nepal 2022

Nepal 2022

By Aktualności

NEPAL 2022 – PRZYGODĘ CZAS  ZACZĄĆ.

Dotarły do nas dobre wiadomości od naszych przyjaciół w Nepalu.  Ruszają przygotowania do jesiennego sezonu trekkingowego – Nepal 2022.

TO TEN CZAS –  już można planować trekkingi i wyprawy na jesień tego  roku!

My też już nie potrafimy się doczekać, dlatego proponujemy Wam magiczną podróż do jednego z najpiękniejszych miejsc na świecie – podróż do królestwa na dachu świata – NEPALU.

Organizujemy na jesień 2022 roku następujące wyprawy do Nepalu:

  • Dla tych co marzą żeby poczuć atmosferę tajemniczej kultury Nepalu – Łatwy trekking na Poon Hill, na wschód słońca,  ze spektakularnym widokiem na najwyższe góry świata Himalaje! To jeden z najpiękniejszych widoków na najwyższe góry świata. Będziemy zwiedzać Katmandu i wypoczywać nad jeziorem w Pokharze. Dla chętnych wiele dodatkowych atrakcji.
  • Wszyscy, którzy chcą poczuć prawdziwą przygodę górską! – Zapraszamy na trekking (wymagający lepszej kondycji) do bazy pod jedną z najbardziej spektakularnych ścian wspinaczkowych świata – Annapurna Base Camp. Oczywiście zasmakowanie kultury Nepalu i zwiedzanie Tajemniczego Katmandu Nas nie ominie 🙂

Terminy oraz szczegóły wypraw jeszcze w tym miesiącu na naszej stronie. Zapraszamy na wspólną wyprawę „Nepal 2022”.

Trekking wokół masywu Annapurny

Trekking wokół masywu Annapurny

By Aktualności

Trekking wokół masywu Annapurny – Annapurna Circuit.  To nasza nowa propozycja! Ten najbardziej znany trekking świata będzie można posmakować już jesienią przyszłego roku. Powoli zbieramy grupę i będziemy wspólnie układać całą trasę. Zapraszamy na tę wyjątkową wyprawę, bo to „Must Have ” wszystkich ambitnych trekkersów. Przepiękna droga, pełna wyzwań, historii i mistyki hinduistyczno-buddyjskiej, ale przede wszystkim pozwalająca poczuć, czym jest prawdziwy himalajski trekking. Najpierw genialne widoki Annapurny i powolny proces aklimatyzacji.  Kulminacja na prawie 5500 mnpm, na przełęczy Thorung La pokaże czym jest wysokość i walka z naszymi słabościami. Potem już tylko same przyjemności: Muktinath święte miejsce Hinduizmu, kąpiel w basenach termalnych Tatopani  i odpoczynek w Pokharze. To wyprawa dla wszystkich którym Himalaje śnią się po nocach tak jak nam 🙂 Zapraszamy

Szczegóły TU: 

Nepal 2018

Nepal 2018 -filmik

By Aktualności

Nepal 2018 – filmik

Już czas pomyśleć o największej przygodzie tego roku! Tajemniczy Nepal, spektakularne widoki, genialne zabytki, cudowni ludzie i HIMALAJE na wyciągnięcie ręki ! Jesień to dobry czas na spełnianie marzeń. zastanawiasz się czy dasz radę, czy to dla Ciebie? Zobacz nasz filmik 🙂 w Nepalu KAŻDY znajdzie coś dla siebie i …DA RADĘ. Zapraszamy! Zadzwoń do nas. Szczegóły wypraw Nepal 2018 na stronie.

Nepal wyprawy

Nepal Annapurna Base Camp

By Aktualności, Blog No Comments

Nepal ABC – relacja

W tym roku jesienna wyprawa to Sanktuarium Annapurny. Dlaczego tam? Jest wiele powodów, ale najważniejszy to możliwość „dotknięcia prawdziwych Himalajów” i zobaczenia jednego z najpiękniejszych wschodów słońca.

Nepal 2016

Zanim jednak dotrzemy do celu naszej wyprawy czekają nas lotniska w Warszawie, Moskwie, Delhi i w końcu Katmandu. Takie loty zawsze mają dwie cechy:  są za długie i (na szczęście) w końcu się kończą. Dają jednak możliwość  lepszego zgrania grupy tak, że do Katmandu dolatujemy w świetnych humorach, tym bardziej, że bez lotniskowych przygód ;). Na miejscu tłum przedświątecznej gorączki. To przecież powroty do domu na święto światła- Diwali, takie nasze Boże Narodzenie. Że święta blisko, widać już w drodze z lotniska przez odświętnie udekorowane ulice… i ruch taki jakby świąteczny, wolniejszy J . Po odpoczynku w hotelu pierwsze smakowanie Thamelu i pierwsze rewelacyjne Momo, ech zawsze czekam na ten moment. I w końcu zasłużony ospoczynek.

Nepal 2016
Przed planowaną podróżą do Pokhary , spotkanie z Nepalem zaczynamy od zanurzenia się w jego genialnej atmosferze – Zwiedzanie!

Na pierwszy ogień idzie Durbar Squere, który pomimo tego, że ucierpiał podczas ostatniego trzęsienia ziemi, nadal powala egzotyką, architekturą i klimatem. Zwiedzamy świątynie, Pałac królewski i składamy wizytę żywej bogini Kumari, która zaszczyca nas swoim widokiem. Następnym punktem programu jest odpoczynek w Garden of Dreams.  Przyda się bardzo, bo po przebiciu się przez  pełne świątecznego szału centrum miasta, ledwo żyjemy od ferii kolorów, zapachów, dźwięków. A w ogrodach …cisza, tak tego nam było potrzeba. Niestety  czas nas goni bo dziś w planie jeszcze wisienka na torcie, czyli rewelacyjne Swayambunath. Fundujemy sobie dodatkową atrakcję w postaci pełnego przeżyć  przejazdu lokalnymi TukTukami do  kompleksu świątynnego. Oj tego musi spróbować  każdy!

Nepal 2106

Tajemnicze i klimatyczne Swayambynath ze swoją najstarszą w Nepalu stupą pozostawia zawsze niezapomniane wrażenia, ale to nie koniec atrakcji. Czeka nas jeszcze uroczysta powitalna kolacja z występami  zespołów regionalnych i degustacją tradycyjnych potraw nepalskich. A jutro… Himalaje!

Podróż z Katmandu do Pokhary, jedyną „autostradą”  w Nepalu jest sama w sobie przeżyciem! Przepaści, ciężarówki, mijanki i zmieniający się jak w kalejdoskopie krajobraz to wszystko przestaje być istotne gdy na horyzoncie pokazują się pierwsze ośnieżone szczyty. Pokhara!

Tu mamy dzień odpoczynku i możliwość pełnego świętowania. Szczególnie w wieczorny spacer oświetlonymi ulicami miasta, gdzie na każdym kroku ludzie tańczą w blasku niezliczonych światełek.

Nepal 2016

Czas jednak na trekking. Startujemy z  Naya Pul. Gdzie po załatwieniu formalności wstępu do rejonu Annapurny łatwym kilkugodzinnym spacerem docieramy do Tirkhedungi , a następnie ze względu na doskonałą kondycję grupy postanawiamy zmierzyć się ze schodami do Ullieri. Wyłaniające się ośnieżone szczyty masywu Annapurny osładzają nam trudy wspinaczki po schodach. W końcu jest nasza Loggia i zasłużony odpoczynek. Rano, już łatwiejszym spacerem, otoczeni lasami rododendronowymi i cudownymi widokami górskimi, docieramy po kilku godzinach do Goraphani. Tu odpoczynek, bo nocą, przed świtem wspinamy się  na Poon Hill (3210 mnpm). Zmęczenie podejścia wynagradza nam cudowny wschód słońca odsłaniający genialna panoramę największych gór świata! Widać Annapurny, Dulaghiri oraz cudowną  Machapuchare. Wszystkich ogarnia szał fotograficzny!

Trekking. Wschód słońca na Poon Hill'u. Panorama

Nepal 2016

Po śniadaniu grupa rusza do Tadapani. Okoliczności przyrody genialne,  przestrzeń i ośnieżone Himalaje w tle …Bajka. Prawda jest jednak taka; to dopiero preludium tego co nas czeka. Grupa jest zwarta i gotowa i prze do przodu – jest moc!Nepal 2016

Po herbatce i ciastku w cukierni kamiennego miasta Chomrong wspinamy się do Sinuwa, gdzie mamy nocleg i rewelacyjną kolację. Od tego momentu wkraczamy w dolinę Modi Khola , która w następnych dniach przez Deurali, MBC doprowadza nas wśród genialnych himalajskich widoków do  Annapura Base Camp.

Nepal 2016

To,  co możemy podziwiać  wokół niweluje nasze zmęczenie, a poranny spektakl zapalania się na złoto Sanktuarium Annapurny, należy niewątpliwie do jednego z najpiękniejszych górskich widoków świata.

Nepal 2016

Nepal 2016

Wracamy do cywilizacji z krótkim postojem w gorących źródłach. Tak ten luksus na pewno nam się należy!

Nepal 2016

Nepal 2016

W Landrung  mamy podsumowującą kolację a na drugi dzień kolejną atrakcję:  Offroadowy zjazd górskimi  traktami do Pokhary w indyjsko-nepalskich jeepach. Podziw dla naszych kierowców miał granic J Zadowoleni, a co najważniejsze  żywi docieramy do Pokhary i shopping.Tak, to to, na co czekały dziewczyny (i nie tylko). Po szaleństwie zakupowym na drugi dzień wracamy do Katmandu.

Nepal 2016

Nepal 2016

Ostatni dzień to zwiedzanie dopiero co odrestaurowanej, pięknej stupy Boudanath oraz zaduma nad życiem w świętym miejscu kremacji zmarłych Pashaputinath. Tu naprawdę można zrozumieć hindusko-buddyjski cykl reinkarnacji oraz poznać przyszłość z wróżb Sadu – świętych hinduistycznych mężów.  Powoli  żegnamy się z Nepalem, który jak najbardziej słusznie był nazywany przez naszych uczestników podróżą życia. Coś w tym jest, że wszyscy deklarują jak najszybszą chęć powrotu tu znowu. My wrócimy już w marcu …

Podziękowania dla naszej tegorocznej Grupy – Byliście wspaniali! Dzięki za wytrwałość, humor i pozytywną energię! Jesteśmy pewni, że udało się zarazić Was naszą fascynacją Nepalem. Mamy nadzieję, że uda Wam się tu wrócić jeszcze nie jeden raz!

zakończyliśmy właśnie naszą ostatnią w tym roku wyprawę do Nepalu - Annapurna Base Camp 2016

Annapurna Base Camp 2016

By Aktualności, Blog No Comments

Annapurna Base Camp 2016

Powroty są ciężkie – zakończyliśmy właśnie naszą ostatnią w tym roku wyprawę do Nepalu – Annapurna Base Camp 2016. Było wspaniale: rewelacyjna pogoda z spektakularną widocznością w górach, trekking, egzotyka, zabytki, klimatyczna atmosfera i cudowni ludzie! Czyli to, co zwykle daje nam to jedyne w swoim rodzaju miejsce na świecie. Mieliśmy także wspaniała grupę, dzięki której ten wyjazd był tak niezapomniany.
Zwiedziliśmy Katmandu z jego największymi zabytkami: Durbar Square, Swayambhunath, Garden of Dreams, Pashupatinath oraz z cudownie odnowioną (kilka dni przed naszą wizytą) Boudhanath. Po ekscytującej podróży do Pokhary i szaleństwie zakupowym (w atmosferze cudownego święta światła „Diwali”) ruszyliśmy w Himalaje. Na początek delikatna aklimatyzacja i nocne wejście na Poon Hill z nieprawdopodobnym wschodem słońca. To jeden z najpiękniejszych wschodów w górach z widokiem na cudowne ośmiotysięczniki masywu Annapurny i Daulaghiri. W kolejne dni zdobywaliśmy wysokość i aklimatyzację pnąc się wzdłuż lodowcowego potoku Modi Khola. W końcu dotarliśmy do zapierającego dech Sanktuarium Annapurny. Jego piękno mogło przebić tylko….Sanktuarium Annapurny o wschodzie słońca, ze spektakularnym zapalaniem szczytów. Tak, to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych miejsc trekkingowych …. Potem pozostało nam zejście na zasłużony wypoczynek do ciepłych źródeł Jhinu Danda i powrót przez klimatyczne wioski nepalskie w dolinę. Ostatnim, ale za to mocnym akcentem trekkingu był szaleńczy zjazd samochodami terenowymi nową „drogą”, ktorą wielu uznało za bardziej ekscytującą od wielu rajdów off-roadowych w naszym kraju. Po krótkim wypoczynku w Pokharze, znów zgiełk Katmandu, zakupy, zwiedzanie i przygotowania do wylotu. Czas wracać, ale jesteśmy pewni że większość z nas tu wróci. Wróci, bo kto choć raz tu był wie, że musi wrócić!
Jeszcze raz pozdrowienia dla wszystkich członków wyprawy, byliście wspaniali!
I to już czas żeby…. pomyśleć o kolejnej wyprawie 🙂 to już w marcu 2017. Tym razem planujemy coś wyjątkowego, a szczegóły wkrótce ! Zapraszamy do wspólnej przygody!
Everest Base Camp, Island Peak - relacja

Everest Base Camp, Island Peak

By Blog No Comments

Everest Base Camp, Island Peak – relacja

Uwielbiam Katmandu. To idealne miejsce na początek przygody. Tym razem klasyk – trekking do bazy po Everestem, a właściwie próba zdobycia Imja Tse (Island Peak) 6189 mnpm.

No to od początku. Po szybkim jednodniowym Katmandu poranny wylot do Lukli (w samolocie, w którym stewardesy oprócz cukierków rozdają watę do uszu, żeby bębenki nie popękały).Przez małe okienko białe szczyty Himalajów wyglądają jak z widokówek… odległe i nierealne. Potem, już po kilku dniach wędrówki uświadamiamy sobie, że każdy mijany bezimienny szczyt, jest wyższy od wszystkiego, co do tej pory w życiu widzieliśmy. Widać lotnisko ze słynnym lądowaniem pod górę na maleńkim pasie kończącym się granitową ścianą. Uff udało się! Teraz, jak tylko odnajdziemy nasze bagaże, startujemy w kierunku Everestu.

Everest Base Camp, Island Peak - relacja

Everest Base Camp, Island Peak – relacja

Pierwszy etap to spacer przez nepalskie wioski z pełną trekkingową infrastrukturą –  cola-fanta-sprite, co 15 minut. Droga przyjemna, w słoneczku, które bez mocnego filtra okazuje się bardzo zdradliwe. Pierwszy nocleg   Bengkar już po 3-4 godzinach od przylotu. Tu atrakcja poranna (bardzo) wizyta buddyjskiego mnicha z swoimi księgami, modlitwami i…bębenkiem wspomaganym talerzami. Folklor muzyczny o 4 rano. Rano po śniadaniu z płatkami ruszamy do Namche Bazar z widokiem na cudowny szczyt Thamserku (6608mnpm). Pierwszy most wiszący jeszcze robi wrażenie, reszta to już norma, no chyba, że jednocześnie przechodzą nim, Jaki…

Everest Base Camp, Island Peak - relacja

Everest Base Camp, Island Peak – relacja

Namche Bazar (3440 mnpm) cudowne miejsce malowniczo wkomponowane w stok góry, tarasowo wnosi się nad doliną. Zbudowane z granitowych domów rozbrzmiewa wszechobecną muzyką mantry om mane padme hum i odgłosami młotków wykuwających z granitu kolejne cegły do budowy domów. Po wizycie w lokalnej Gompie ruszamy w górę do Portse Thenga, a po drodze widok na najpiękniejszą górę świata Amadablam. Ten widok będzie mam już towarzyszył bardzo długo… nie tylko na trekkingu… kolejne dni wiodą min. przez Khumjung gdzie mamy oglądać skalp Yeti. No niestety mnich wybył i wszystko zamknięte, więc Yeti pozostaje nieuchwytny. Dochodzimy do Machhermo. To już 4410 mnpm i to czuć! Szczególnie w nocy. Część siedzi w ubikacji, a reszta leży modląc się o świt na bezdechu nocnym. Nie będę opisywał, na czym to polega, ale …naprawdę nie polecam. Wymęczeni z wdzięcznością witamy świt i w drogę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gokyo – docieramy po 4 czy 5 godzinach czując się trochę lepiej. Widoki powalają jezioro lodowcowe, w którym odbija się biała ściana Cho Oyu to jeden z niezapomnianych widoków tego trekkingu. Jutro wspinaczka na Gokyo Ri (5483 mnpm). Wieczór i noc jest trudna wszyscy puchną od wysokości i wczesnym rankiem wyruszamy w górę we mgle. Pomimo, że idziemy w rozciągniętej grupie jest to tak naprawdę samotna wspinaczka we mgle, która odrealnia to, co dookoła. Z każdym krokiem coraz trudniej i w końcu szczyt i wszechobecne chorągiewki modlitewne. Zejście do Phortse już na luziku organizm się trochę zaaklimatyzował, więc droga to przyjemność. Następne dni to walka o aklimatyzację, bo całej dolinie Khumbu spadło ciśnienie i jest problem. Następne jest Dingboche i droga pustynną drogą pomiędzy Lothse a Amadablam do Chhukung. Stąd mamy z naszym Szerpą atakować Imja Tse. Ale nie atakujemy, bo w drodze do bazy ja tracę wzrok, ze względu na warunki i chorobę wysokościową, a Robert ma jeszcze lepiej, bo na lodowcu spotyka Kukuczkę, który radzi mu zawrócić… Do dziś mówi, że to w 100% było realne (Kukuczka był w kombinezonie ze swojej ostatniej wyprawy na Lhotse z 1989).  I znowu w drodze. Cały czas towarzyszy nam rewelacyjny widok na Everest i pd. ścianą Lhotse … są na wyciągnięcie ręki… Najlepszy i trochę przygnębiający widok na te szczyty jest z Kala Pattar.Potęga. Po powrocie do Dingboche w pełni wraca wzrok i chęć do życia mocno nadszarpnięta przez ostatnie dni. Teraz rwiemy w dół do Tengboche i jest coraz lepiej. Klasztor w Tengboche  jest rewelacyjny i pobyt tu to prawdziwe odrodzenie. Choć jest to względne, bo rano dostajemy informację, że zmarła japońska dziennikarka, która tu podobno wleciała helikopterem bez aklimatyzacji. A wydaje się, że to już nisko. Reszta zejścia to już luzik. Mamy aklimatyzację i z górki, więc dojście do Namche Bazar to tak naprawdę spacer. Tu świętujemy!  Dostajemy stek z Jaka ( który o dziwo jest wyśmienity) i rewelacyjne piwo. Jeszcze tylko zejście do Lukli, przeżycie startu samolotu, który usiłuje oszukać przykrótki pas startowy i początkowo spada w przepaść… ech zebrał się w sobie i ….już Katmandu

 

Sanktuarium Annapurny 2013

By Blog No Comments

Sanktuarium Annapurny 2013

Początek wyjazdu do Nepalu. Dziś odcinek pociągowy do Warszawy…. Na razie nudy …ale ciekawiej będzie.
Ech, po przygodowej podróży polskimi kolejami dziś etap poważniejszy….lotniczy!
Tym razem zafoliowaliśmy bagaże po strasznej cenie 50 zł, ale chyba warto po moich ostatnich przygodach bagażowych w Delhi… Już po odprawie i czekamy na wejście do samolotu.
5 kwietnia -Moskwa
15.37- Szeremietiewo ….Po wbrew pozorom krótkim i fajnym locie (z rewelacyjnym lądowaniem czekamy na nasz samolot do Delhi…3.5 godziny….
Już po locie i twardym lądowaniu…Nareszcie w Nepalu. To jednak daleko … Jednak najgorsze są godziny oczekiwania na lotniskach…Strata czasu i męczarnia… Tradycyjnie na lotnisku w Katmandu okazało się, że nie ma części bagażu na szczęście po 20 minutach się odnalazł…. Katmandu nadal ciekawe i fascynujące….Niestety trochę mniej klimatyczne i tajemnicze. Wprowadzenie ruchu na Thamel to porażka, jednak nocą nadal cudowna muzyka i rewelacyjne jedzenie…moje ulubione pierożki Momo…
_DSC0024wywolane
Następny dzień zwiedzamy Durbar Square z wizytą u żyjącej bogini Kumari, zaraz po przejściu obok wiecu maoistowskiego ….Takie rzeczy tylko w Nepalu. Potem wycieczka rikszami do Swayambunath…Ech to cudowne miejsce z wielką złotą stupą na szczycie i świątyniami buddyjskimi i hinduistycznymi -to się nazywa koegzystencja religii….

_DSC0152wywolane
No drogi do Pokhary z Katmandu nie będę opisywał, bo….za mało miejsca…droga nieprawdopodobna, niebezpieczna, przepaścista i 200 km robi się w ….no? W 7 godzin! W autokarze bez klimy w 35 stopniach…hardcore…

_DSC0344wywolane

Ale jak się już przyjedzie do Pokhary to….mmmm jak w raju: zielono, jezioro, atmosfera jak w Kambodży albo Laosie rewelacja. Nawet temperatura tak nie przeszkadza…no to zwiedzanie: wodospad, jaskinia i…knajpy z pysznym jedzeniem. Od jutra walczymy w górach, ale jeszcze wieczorny rejs łódką do świątyni na wyspie i trzeba się pakować górsko… Więcej czasu tu będziemy mieli po tekingu.

jezioro-pokhara-800

10 kwietnia
O 8 rano zabrał nas bus z naszego hotelu w Pokharze i po półtoragodzinnej jeździe krętymi drogami (jakimś cudem bez wypadku) dojeżdżamy do Nayapul gdzie rozpoczynamy trekking.
Jeszcze tylko lokalna wytwórczość zawiązana na ręce przez lokalsa (na szczęście) i ruszamy!
Trasa na początku łatwa trochę jak w Lukli wśród straganów pełnych pamiątek, potem stopniowo wznosi się coraz wyżej jednak bez problematycznych podejść. Jest w słońcu ok 40 stopni, a pod nogami wszechobecny kurz. widoki coraz ładniejsze i cudowna perspektywa na dolinę. Po prawie 17 km i 5 godzinach marszu mijając kilka restowych hotelików przychodzimy do Tikhedungi. Nasi tragarze chcą żebyśmy jeszcze dziś podeszli do Ulleri, ale podejście najdłuższego odcinka schodów w Nepalu -3767 sztuk tak nas zniechęciła, że zostajemy w na nocleg w Laximi Guest House. Cena przyzwoita, tak, że, po pierwszym trekkingowym dhalbacie na obiadokolację i pysznej herbatce sjesta do wieczora.

_DSC0643wywolane

Dane:
Wyjazd godz 8.15
Czas jazdy 1,30 min
Start trekking :
Nayapul – Tikhedunga
Czas 5 h
Przybycie 15.00
Trasa łatwa..

11 kwietnia
Tikhedunga -Ghorapani
Pobudka ok 7… Wprawdzie nasi tragarze marudzili od rana żeby wychodzić, bo długa trasa i strasznie męcząca to ruszamy dopiero o 8.15, kiedy wszyscy już dawno poszli.
Na sam początek mocny akcent 3767 schodów wznoszących się na stromym stoku 500 m w górę. Bardzo ciepło i uciążliwie, ale widoki rewelacja. Reszta trasy przyjemna, choć do góry o kolejne 800 m pośród lasów i kwitnących rododendronów….Po drodze skusiliśmy się na lunch z serowymi momo (….ser jak kozi) i local vine ( który okazał się być rozcieńczonym bimbrem lokalnego wyrobu). Do Ghorapani przychodzimy, o 15, co biorąc pod uwagę godzinną przerwę na jedzenie po drodze wzbudziło spore zdziwienie naszych porterów i poziom szacunku znacząco wzrósł, bo sami ledwo zipali.
Ghorapani (2810m) to fajnie położone kamienne miasteczko z którego jutro ruszamy na … Ale o tym jutro;)….jest 18.28 i temperatura spadła do 8 stopni, a zaczyna delikatnie pobolewać głowa, (choć się nikt nie chce przyznać), bo dziś dosyć szybko zrobiliśmy 1300 metrów w pionie.

Dane:
Wyjście 8.15
Przyjście 15
Przewyższenie 1300 m
Początkowo bardzo męczące podejście po ponad 3000 schodach
Ok 500 m w górę…Potem pomimo podobnego przewyższenia trasa prosta ….spadła temperatura odczuwalna (właściwie cały czas 30) bo trochę wiatru..

_DSC0695wywolane

12 kwietnia
Ghorapani Tadapani

_DSC0709wywolane
Wstajemy koszmarnie wcześnie rano o 4.30 i w świetle czołówek ruszamy na szczyt Poon Hill 3210 mnpm na wschód słońca. Po pięciu minutach mam dosyć, bo myślałem, że będzie zimno i ubrałem się w puchówkę…Porażka! Cieknie mi po wszystkim…szybko się przebieram i w tłumie zdecydowanie międzynarodowym wspinam się pod górę ….zaczyna się rozjaśniać i ….wiem, dlaczego warto …jeszcze nie widziałem takiej panoramy!!! Jest rewelacyjna. Zaczynają świecić obie Annapurny no i cuuudowna Daulaghiri, ale najbardziej podoba mi się Machapuchare jest genialna…

poon-hill-wschod-small

Tłum szaleje robi foty i wszyscy są zachwyceni i po nastaniu dnia powoli wracają odespać. Pakujemy się i ruszamy do Tadapani. Podejście na 3200 m na Deorali z genialnymi panoramami i potem cudowny kilkugodzinny spacer wśród kwitnących rododendronów. Rewelacyjny stary pierwotny las
o niesamowitym klimacie. Zaczęło się mordercze zejście do rzeki i po przekroczeniu wiszącego mostu wspinamy się pionowo po schodach do Tadapani. Krew z nosa, ale jesteśmy na 2700 w pół godziny z dołu. U góry bierzemy nocleg w Annapurna Guest House.

Dane:
Wyjście na Poon Hill 3210 mnpm 4.45
Podejście pod czołówkami jakieś 300 metrów w pionie
Na szczycie 5.30
Cudowny wschód słońca z widokiem na Daulaghiri, annapurny i Machapuchare
Powrót ok 7.00

Wyjście do Tadapani
Wyjście 8.45
Przyjście 14.15
Przewyższenie 700 m
Czas marszu 5.30

13 kwietnia
Tadapani – Chomrong – Sinuwa
Wyszliśmy ok. 9. Na początku cały czas w dół przez wioski z trawką w ogródku. Z 2700 na 1950 mnpm koszmar! Nie po to człowiek dyga w górę żeby teraz tracić wysokość schodząc po prawie pionowych polach ryżowo-tarasowych w dół, aż do wiszącego mostu nad rzeką Khimrong Khola. Od tego momentu trudne podejście w słońcu aż pod Chomrong, który okazał się zadziwiająco dużym jak na te warunki kamiennym miastem. Właściwie to tu powinniśmy spać, ale dochodzimy do wniosku, że lepiej pójść trochę dalej do Sinuwa, bo jutro będziemy ok 2 godz. do przodu w drodze do Himalaya Hotel. Więc mimo zmęczenia schodzimy po setkach nowych kamiennych schodów do jeszcze nowszego wiszącego mostu…ech widoki super, ale mam naprawdę już dosyć kolejnej wspinaczki w górę po schodach..wrrr. Nareszcie Sinuwa. Piękny widok z tarasu na dolinę, kolacja i spaaaać.

Dane:
Śpimy w Annapurna guest house Tadapani 2700 mnpm
Wczorajsze ostatnie podejście pod Tadapani straszne -schody
Wyjście 8.15
Przyjście 16.15
Czas 8h
Przewyższenie 50 m
Droga męcząca szczególnie zejście z Chomrong i podejście pod Sinuwa Nowy most …i schody
Dochodzimy do:
Sherpa guest House Sinuwa

14 kwietnia
Sinuwa – Himalaya Hotel
W Sinuwa zostawiamy depozyt z części sprzętu, bo od tego momentu wyłącznie pod górę i to zdrowo. Porterzy mają mniej, ale my niekoniecznie…tyle samo do noszenia. Ruszamy o zwykłej porze. Trasa leci cały czas trawersując zbocza doliny i właściwie nie poraża niczym, no poza tym, że nieustająco schodami w górę, schodami w dół. Choć raczej w górę. Niestety po drodze mamy przykrą niespodziankę – zaczęło padać! To nie tak miało być! W planach tego nie było. Niestety, nie możemy zostać na nocleg gdzieś po drodze, bo w Himalaya Hotel jest mało miejsc noclegowych i trzeba tam być przed innymi idącymi z samego dołu z Chomrong. Jak to dobrze, że spaliśmy wyżej w Sinuwa. Więc pomimo siąpiącego deszczu lecimy pod górę. W doskonałym czasie dochodzimy do Himalaya Hotel i rezerwujemy pokój. Reszta dnia to lenistwo i jedzenie, bo na dworze pada 🙁

sinua

Dane:
Śpimy w Sherpa Guest House
Sinuwa 2300 mnpm
Wyjście 7.57
Czas przejścia 5.38
Przewyższenie 700 m
Przyjście 13.35
Himalaya 2850 mnpm

15 kwietnia
Himalaya Hotel- Machapuchare Base Camp

Dziś udało nam się wyjść wyjątkowo wcześnie…o 7.45 …rekord!!! Trasa fajna wprawdzie cały czas pod górę, ale szło się wyjątkowo dobrze. Rano zrobiła się extra pogoda i pokazały się genialne widoki Annapurny i Machapuchare, które wyrasta na jedną z najładniejszych gór w moim rankingu…zaraz po Ama Dablam. Jak ktoś tego nie ogląda na żywo to nie jest w stanie ogarnąć jak te góry są wielkie… Zdjęcia nic nie powiedzą, bo nie oddadzą skali. Do MBC dotarliśmy ok 12 i od tego momentu zaczyna się wielkie lenistwo. Spaghetti picie i… Ok 14 wali się pogoda. Z początkowego delikatnego deszczyku, który zszedł ze szczytów szybko zrobił się śnieg! Pada do tej chwili i zasypuje szlak.. Siedzimy w jadalni i przez okno wypatrujemy zamarzniętych trekkerów dochodzących do MBC. Miejscowi grają w karty… Ziiiiimno ….to przestaje być śmieszne.

Dane:
Start z H.Hotel 2850 mnpm
Wyjście 7.47
Czas przejścia 4 h
Czas przyjścia ok 12
Przewyższenie ok 800 m
Dojście MBC 3720 mnpm

16 kwietnia
Machapuchare Base Camp – Annapurna Base Camp
Po trudnej nocy, trochę ze względu na wysokość, trochę ze względu na niewyspanie, ruszamy w górę. Najpierw jednak śniadanko z nieśmiertelnym Muesli. Na dworze śnieg leży na całego jednak pogoda znacznie się poprawiła. W nocy było min -5 albo i więcej, a rano ku naszej radości wyszło słońce i…. Annapurna zaświeciła. Rewelacja!!! Początkowo trasa biegnie zakosami w górę by po chwili przejść w jednostajną ścieżkę środkiem doliny…ciągle w górę. Jednak absolutnie nie można powiedzieć, że to trasa nudna. Cudowne niepowtarzalne widoki Machapuchare i wyłaniające się Annapurny to naprawdę jeden z piękniejszych górskich widoków na świecie.

sanktuarium

17 kwietnia
Annapurna Base Camp – Bamboo
Dziś wstajemy o 6. To wspaniałe, bo w odróżnieniu od wczorajszej nocy z delikatnym bezdechem dziś chyba się organizm zaaklimatyzował. Czuję się świetnie! A warto, bo dziś z rana mamy jeden z wspanialszych spektaklów przyrody… Wschód słońca w Sanktuarium Annapurny! Po obudzeniu miałem obawy, bo wszędzie mgła i zimno koszmarnie. Ale…mgła opadła mi razem ze szczęką jak wzeszło słońce… Cudowny widok słońce opiera się o wierzchołki Annapurn i przedziera się na Machapuchare, które w mojej opinii wygląda lepiej niż Annapurny… Jest wspaniałe!!! Robimy zdjęcia i nagle nadlatuje helikopter, który przysiada obok bazy. Początkowo myślimy, że to jakiemuś bogatemu westmenowi znudziło się schodzenie i sypnął kasą na taksówkę. Okazało się jednak, że to choroba wysokościowa położyła ostro holenderkę, która z nami szła od H.Hotel …cały czas czytała kindla … Ciekawe czy to od tego ?

I nie miała żadnych symptomów… Ale podobno musiała czekać na to śmigło długo, bo była mgła i nie mógł przylecieć… na szczęście wszystko dobrze się skończyło! Ech nie kupię kindla, bo to niebezpieczne 😉
Śniadanie, pakowanie i uciekamy z góry.. Oj, dziś strasznie długie zejście, aż do Bamboo. 1700 m w dół w pionie. Męczące, ale z każdym krokiem w dół zamiast ubywać to sił coraz więcej….Co to znaczy ucieczka z wysokości i większa dawka tlenu. Ogólnie sielankowe 5 i pół godzinne zbieganie z wysokości psuje goniące nas załamanie pogody. Grad, silny wiatr i deszcz to ewenement o tej porze roku…za wcześnie! Ale i tak zmoczeni i wymarznięci dochodzimy do Bamboo

Dane:
ABC 4130 mnpm
Pobudka 6.00 zdjecia Annapurny
Helikopter zabiera kindlową holenderkę ma AMS
Wyjście 8.00
W MBC jesteśmy o 9.00
Czas 5,30 min
Różnica poziomu 1700 m
Czas przyjścia 13.30

18 kwietnia
Bamboo – Chomong – Jihinu danda
Dziś po burzowych przeżyciach czeka nas trudny i długi odcinek w dół…i w górę…i w dół…koszmar. Najpierw męczące zejście w palącym słońcu do Sinuwa – kolana to odczują. W Sinuwa mamy depozyt, który trzeba dopakować do naszych plecaków. Jak już to robimy po kolejnym kubku nieśmiertelnego „Hot Lemon” ruszamy w dół. I znów zejście do mostu pod Chomrong i zabijające schody w górę do miasta. Co gorsza znów zaczyna padać a chmury z doliny Modi Khola nie wróżą rychłego końca deszczu. Na górze mokrzy i wyczerpani padamy w ciastkarni z czekoladowym torcikiem na talerzu:) Jest nawet defetystyczna propozycja żeby tu zostać i utyć, ale chwilowa przerwa w deszczu nas mobilizuje i ruszamy w dół do Jihnu….
Po godzinie znów mokrzy i zmęczeni jesteśmy na miejscu.
Szybkie rozpakowanie, obiad i biegiem z ręcznikami kolejne 20min w dół do rzeki, gdzie biją naturalne ciepłe źródła. To się nam należało po kilku dniach bez ciepłej kąpieli….mmmm rewelacja !!! Wylegujemy się w środku dżungli w gorących basenach, a obok szumi lodowata i rwąca Modi Khola. Nie przeszkadza nawet, że zaczyna się ściemniać i znów kropi… W końcu w klapkach wspinamy się, bo naszego guest housa i kolacja-pizza z piwkiem … Ech, co za rewelacyjny dzień!

Dane:
Bamboo 2400 mnpm
Wyjście 7,45
Czas 6,5 h
Zejścia 1100 m
Podejścia 400
Czas przyjścia 14.15
Zejście do ciepłych źródeł
200m i 20 min
To samo w górę
Jhinu danda Paradise Guest House 1700 mnpm

19 kwietnia
Jihinu danda – Landrung
Dziś miał być dzień lajtowy. Najpierw mieliśmy jeszcze raz odwiedzić ciepłe źródła, ale po śniadaniu z jajkami na twardo i tibetan bread nikomu nie chciało się ponownie schodzić 20min w dół do rzeki. Wobec tego postanowiliśmy opuścić przyjazne Jihinu i pomaszerować jakieś 3h do Landrung, które widać na horyzoncie po drugiej stronie doliny. Pakowanie też swoje zajęło, tak, że, w efekcie wyruszamy o 10. Najpierw koszmarne zejście prawie pionowo ok pół kilometra w dół po pionowo wijących się kamiennych schodach w 30 stopniowym upale. Potem cudowny trawers przepięknym widokowo lasem (przypominającym Kambodżę) i w końcu w strugach lejącego deszczu wykańczające podejście na 1750 mnpm do starej wioski Landrung. Właściwie brak turystów, ale widoki jak z innego stulecia. Kamienne domy kryte strzechą, lub kamiennymi płytami, tarasy pól, i wrażenie, że czas się zatrzymał. Zatrzymujemy się i my, w starym, drewnianym, piętrowym guest housie Peace Full z widokiem na całą dolinę. Na obiad spaghetti i Dhalbat … A na dworze nieustająco pada….Jutro dalej, już coraz bliżej powrotu do cywilizacji-Pokhary…

Dane:
Jhinu danda 1700 mnpm
Wyjście 10.30
Podejścia 200 m
Zejścia 300 m
Czas 3,30
Czas przyjścia 14.00

20 kwietnia
Landrung – Potana
Wstajemy tradycyjnie z nadzieją na wczesne wyjście bo właściwie już nikt nie wierzy, że dziś nie będzie padało. Jakaś anomalia pogodowa powoduje monsunową cykliczność opadów. Jest tak : do 12 cudowne słońce i klimat tropikalnej dżungli, a od 12 burza i pada. Niestety po jajecznicy śniadaniowej i hektolitrach herbaty imbirowej ruszamy o 8.30 przez wieś na szczyt góry… Miało być lekkie podejście, a tu zabójcza wyrypa i schody niestety nie do nieba… Wspinamy się do Tolki i potem przez dżunglowaty las – ścigani piorunami (gdzieś w oddali Annapurny) i kolejnym podejściem do Deorali (2165 mnpm czy jakoś tak). Tu kolejna ginger tea i zejście przepięknym spacerowym trawersikiem do Pothany. Delikatny shoping i nocleg w pokoju z….ŁAZIENKĄ 🙂 cywilizacja!!! Jutro do Pokhary!

21 kwietnia
Potana – Pedi – Pokhara
Takiej ulewy jak w nocy dawno nie widziałem. Miejscowi mówią, że to przedwczesne uderzenie monsunu. Bardzo mocny wiatr koszmarna ulewa i burza to nocne atrakcje. Martwiłem się, że rozmyje przepaściste szlaki zejściowe…a mamy do zejścia prawie 1000m w pionie. Na szczęście mamy wypasiony pokój z łazienką!!! W nocy nie trzeba wychodzić na zewnątrz. Rano pogoda się uspokaja i tylko delikatnie kropi, więc po śniadanku o 7 ruszamy do Phedi gdzie ma na nas czekać transport do Pokhary. Trasa początkowo łatwa przez kilka wiosek delikatnym, acz mokrym trawersem schodzi powoli w dół. No niestety, nie tracimy zbytnio wysokości i z przerażeniem zauważamy, że zejście do Phedi to pionowa 800metrowa prawie pionowa ściana, zygzakowato opadających mokrych kamiennych schodów. Nie ma łatwo nawet na koniec trekkingu.. Kolana mają ciężką próbę…•Na dole czeka na nas transport i do cywilizacji. Już zapomniałem jak się jeździ samochodem po Nepalu…z przerażeniem w oczach! Ale na szczęście jakimś cudem docieramy do hotelu bez ofiar w ludziach i po kąpieli oraz kolacji prawdziwy wypoczynek. Jutro schopping i wycieczka na World Peace Stupa.
22 kwietnia
No dziś to naprawdę nie ma, o czym pisać 😉 rano dobre śniadanko z musli z lokalnymi owocami (najlepsze banany na świecie) i jogurcikiem, a potem wycieczka. Biała stupa górująca nad jeziorem nie jest zabytkiem buddyzmu, ale widok podobno zapiera dech w piersiach…zobaczymy.
Najpierw dojazd z lokalsami busem za 1,5zł stan przedzawałowy z okazji technik kierowania pojazdem przez kierowcę z ADHD, a następnie podejście tak z 25min pod górę w sandałach. Na szczycie kłująca w oczy bielą wielka stupa buddyjska. Ale panorama …faktycznie genialna!!! Ze względu na wrodzone lenistwo schodzimy inna drogą do jeziora mając cichą nadzieję na łódkowego stopa przez jezioro pod hotel. No i nie zawodzimy się! Za kolejne grosze mammy dodatkową atrakcję w postaci wycieczki łódką po jeziorze. Na dodatek na brzegu przechodzimy przez ulicę i już praktycznie nasz hotel…wypas! Znów jedzenie..,tym razem hardcorowo u ulicznego sprzedawcy samosów z ostrym sosikiem…. No coraz bardziej się wtapiamy w lokalny koloryt. Jeszcze tylko odbiór prania u pani z naprzeciwka (100rupi 1 kg 🙂 i już atrakcja wieczoru…schoping !!! Koszule, koszulki, kaszmir itp. targowanie kupowanie…to już szaleństwo!!!
Jutro droga do Chitwan…

Pierwszy dzień z życia bloga

By Blog No Comments

Pierwszy dzień z życia bloga

By tchnąć odrobinę życia w naszą stronę postanowiliśmy uruchomić bloga. Mamy nadzieję, że w miarę upływu czasu zapełnimy go relacjami z naszych wyjazdów, opisami testowanego sprzętu outdoorowego, ale przede wszystkim, nasza strona nabierze trochę ludzkiego wymiaru 😉

Danka i Wojtek

Wietnam 2010

Wietnam 2010

By Galeria No Comments

Wietnam 2010

Izrael 2012

Izrael 2012

By Galeria No Comments

Izrael 2012